0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jażwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jażwieck...

Analizę na temat zmian w spółkach Skarbu Państwa przedstawił niedawno ekspert Fundacji Batorego dr Stefan Sękowski. Projekt posłów Trzeciej Drogi zakłada jawności zarobków na stanowiskach kierowniczych w spółkach Skarbu Państwa i zaostrzenie kryteriów dla kandydatów. Członkowie władz spółek mieliby też ustawowy zakaz wpłacania pieniędzy na konta partii politycznych.

Spółki Skarbu Państwa – ucho igielne dla tłustych kotów

W założeniu projektodawców zmiany reguły obsadzania władz spółek wyeliminowałyby z nich osoby niekompetentne z partyjnego rozdania. Tłuste partyjne koty nie przecisnęłyby się przez wąską furtkę nowych wymagań. Partie rządzące nie miałyby też w ten sposób dodatkowych źródeł finansowania (z pensji partyjnych nominatów).

Obecną Radę ds. spółek z udziałem Skarbu Państwa zastąpiłby Komitet Dobrego Zarządzania z rozszerzonymi kompetencjami.

Projekt jest poselski, czyli nie podlega rządowym konsultacjom i uzgodnieniom. Jednak, co warto podkreślić, marszałek Hołownia zebrał w jego sprawie opinie. Analizę skutków regulacji (OSR) zlecił swojej kancelarii, zebrał też opinie zainteresowanych instytucji.

To nie to samo, co przy normalnych konsultacjach rządowych, ale jednak coś.

Zasady dla państwowych spółek

Projekt pojawia się w momencie, gdy nowa ekipa wymieniła już władze w wielu spółkach. Próbuje realizować obietnicę, że po zmianie władzy nominacje w spółkach nie będą należały wyłącznie od politycznych znajomości i układanek.

Z proponowanymi rozwiązaniami też może być kłopot. Polska Izba Biegłych Rewidentów twierdzi, że podniesienie wymagań dla części członków władz spółek do poziomu członków komitetu audytu (zgodnie z ustawą o biegłych rewidentach – art. 129 ust 3), jest niecelowe. Urząd Ochrony Danych Osobowych zwraca uwagę, że publikowanie danych o zarobkach członków władz spółek jest zbyt daleko idącą ingerencją w prywatność. OPZZ zauważa, że przyjęta metoda dobierania władz spółek wykluczy z nich przedstawicieli załogi. Dla NBP nie do przyjęcia jest, że członkowie władz spółek państwowych nie mogliby pracować też w NBP.

Pytanie, czy proponowana przez Trzecią Drogę metoda doprowadziłaby do poprawy sytuacji w spółkach Skarbu Państwa.

Jak to robią Skandynawowie?

Informacje o tym, jak problem naboru kadr zarządzających do spółek publicznych rozwiązano w innych krajach, zbiera dr Stefan Sękowski, ekspert Fundacji Batorego.

Ciekawe rozwiązania wypracowali Norwegowie

Państwo nie ma tam swoich bezpośrednich przedstawicieli w radach nadzorczych. Władze spółek dobierane są przez komitety nominacyjne, które przedstawiają ze swych prac szczegółowe sprawozdania. Można się dzięki nim dowiedzieć się, jakie zalety i wady mają poszczególni kandydaci do rad.

W przypadku rad spółek notowanych na giełdzie specjalne komitety nominacyjne rekomendują walnym zgromadzeniom członków rad, co w praktyce zazwyczaj oznacza ich wskazanie.

Równocześnie Norwegowie w „Białej księdze polityki właścicielskiej państwa” wskazują na cechy, jakie powinien posiadać członek rady dyrektorów. Członkowie rad powinni pochodzić spoza przedsiębiorstwa (nie licząc przedstawicieli pracowników), znać się na branżach, w których będą operować, mieć doświadczenie w restrukturyzacjach, digitalizacji, finansach, a także posiadać „solidną perspektywę strategiczną”. Od członków rad przedsiębiorstw wykonujących polityki publiczne wymaga się także rozumienia państwowych celów.

Szwedzi robią to podobnie, ale trochę inaczej

W Szwecji rząd wyznacza spółkom publicznym tylko ogólne kierunki. Zarządzają natomiast spółkami agencje. Ministerstwa są tylko od wskazywania ogólnych kierunków politycznych. Ten model ma zapewnić ciągłość tych polityk.

Agencje zarządzające decydują też o kryteriach naboru do władz przedsiębiorstw. Kryteria te są zindywidualizowane, ale co do zasady wymagane jest doświadczenie biznesowe i finansowe.

Problemem po PiS są partyjne księstewka

Stefan Sękowski wskazuje więc, że dla Polski rozwiązaniem byłoby nie tyle uchwalenie konkretnych wymagań dla członków władz SSP, ale właśnie utworzenie takich rad nominacyjnych, które wskazywałyby członków rad nadzorczych (to nie może być coś takiego jak obecna Rada do spraw Spółek z udziałem Skarbu Państwa).

Dodatkowo zdaniem Sękowskiego przydałby się bezwzględny zakaz zasiadania w więcej niż w jednej radzie spółek z udziałem Skarbu Państwa. Utrudniałoby to skupianie swoich wpływów przez różne koterie, a także ułatwiłoby członkom tychże rad rzetelny nadzór nad spółkami. Ponadto warto wprowadzić 1-2-letni zakaz zasiadania w spółkach dla byłych parlamentarzystów, członków rządu i wyższych urzędników państwowych, by uniknąć zjawiska „obrotowych drzwi” (próba realizacji tego postulatu znajduje się w projekcie Trzeciej Drogi).

Jednak sposób powoływania władz to nie wszystko. Sękowski postuluje ponowną, realną centralizacją nadzoru właścicielskiego. To utrudniłoby m.in. czynienie ze spółek udzielnych ksiąstewek różnych frakcji w ramach obozu rządzącego.

Państwo musi mieć wpływ na swoje spółki

Sękowski zauważa trzeźwo, że proces upartyjniania spółek nie zaczął się w Polsce w 2015 roku. Z jego badań i wywiadów z członkami władz spółek w latach 2007-2022, także za rządów PO-PSL politycy mieli wpływ na wybór władz SSP. Także za poprzednich rządów partii Donalda Tuska w każdy kandydat miał „jakieś plecy”, tyle że musiał także posiadać podstawową wiedzę i kwalifikacje. Zmiana po 2015 roku sprawiła, że konkursy stały się „wyłącznie fasadowe”.

Zmiana jest więc konieczna, ale nie można wpaść w pułapkę całkowitego odpolitycznienia.

„Całkowite odpolitycznienie byłoby novum w ładzie korporacyjnym w przedsiębiorstwach zależnych od państwa. Zresztą, to nie byłoby w pełni pożądane. SSP z założenia nie mogą działać w pełni jak firmy prywatne (a jeśli jakieś mogą, to najwyższy czas je sprywatyzować, bo nie ma potrzeby, by nadal należały do państwa).

Osiąganie zysku jest tylko jednym z ich celów. Pomysł, by z definicji z władz spółek Skarbu Państwa wykluczać osoby aktywne politycznie, uniemożliwia korzystanie z wiedzy tych działaczy partyjnych, którzy są przede wszystkim ekspertami w swoich dziedzinach” – pisze Sękowski.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze